Śmierć Andrzeja S. – Długie ręce KGB

Pierwsze zabójstwo byłego funkcjonariusza służb PRL po 1989 roku

Zabójstwo Andrzeja S. 19 lutego 1991 roku było pierwszym przypadkiem po 1989 roku, gdy ofiarą morderstwa padł były funkcjonariusz komunistycznych służb specjalnych. Zginął pod własnym domem – zastrzelony przez nieznanych sprawców. W dniu śmierci był świeżo po rozmowach z rezydentem KGB w Polsce i tuż przed sfinalizowaniem dużego kontraktu dotyczącego dostaw broni.

Wiadomo również, że krótko przed śmiercią Andrzej S. próbował kupić broń na czarnym rynku. Jedynym świadkiem, który znał kulisy jego działalności, był ochroniarz i kierowca – Mieczysław Zapiór ps. „Pancernik”. Zapiór zginął tragicznie w 2001 roku, tonąc podczas nurkowania w Egipcie, na kilka tygodni przed planowanym przesłuchaniem w sprawie zabójstwa Marka Papały – byłego Komendanta Głównego Policji, który zginął w podobnych okolicznościach jak Andrzej S.

Umorzone śledztwo i niewygodne powiązania ze służbami

Śledztwo dotyczące zabójstwa Andrzeja S. zostało umorzone w momencie, gdy ujawniono jego powiązania ze służbami specjalnymi PRL oraz firmami zajmującymi się handlem bronią. Postępowanie prowadził prokurator Maciej Białek, który w latach 80. oskarżał działaczy Solidarności i był zaangażowany w śledztwa dotyczące m.in. zabójstwa księdza Stefana Niedzielaka. Prokurator Białek znany był z żądań surowych kar i składania rewizji nadzwyczajnych na niekorzyść oskarżonych, gdy wyroki były zbyt łagodne.

Białek był członkiem zespołu prokurator Wiesławy Bardonowej, który rozwiązał się dopiero w 1990 roku. Wcześniej jego członkowie zajmowali się głównie procesami politycznymi, pozostając pod całkowitą kontrolą Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Służby Bezpieczeństwa. Umorzenie sprawy Andrzeja S. uzasadniono brakiem wykrycia sprawców, choć wiele wskazywało na ich powiązania ze służbami specjalnymi PRL.

Przestępczość gospodarcza i agentura w latach 90.

Lata 90. to czas, gdy funkcjonariusze SB oraz II Zarządu Sztabu Generalnego masowo zakładali prywatne firmy – głównie agencje ochrony i spółki zajmujące się handlem. Słabe prawo, dziurawe granice, likwidacja wyspecjalizowanych wydziałów policji i brak kontroli nad obrotem bronią stworzyły warunki sprzyjające przestępczości gospodarczej.

Wśród „nowych” biznesmenów nie brakowało agentów. Wielu z nich było negatywnie zweryfikowanych lub w ogóle odmówiło weryfikacji. Dziś wiadomo z archiwów IPN, że część najbogatszych Polaków była zarejestrowana jako tajni współpracownicy bezpieki. Ich majątki często opierały się na powiązaniach z MSW.

Kim był Mieczysław Zapiór „Pancernik”?

Mieczysław Zapiór, osobisty ochroniarz i kierowca Andrzeja S., w latach 80. pracował w grupie bojowej Wydziału Zabezpieczenia Komendy Stołecznej MO, którym kierował Edward Misztal. Choć formalnie wydział zajmował się operacjami antyterrorystycznymi, w praktyce brał udział w pacyfikacji opozycji – m.in. Komitetu Prymasowskiego.

Po 1989 roku Zapiór został wiceprezesem prywatnej spółki detektywistycznej „Kontrakt”, której szefem był Roman Kaczmarski – wieloletni funkcjonariusz MSW, pracujący m.in. w wywiadzie i kontrwywiadzie PRL. To właśnie przez Kaczmarskiego Andrzej S. wszedł w świat półlegalnego biznesu, handlu bronią i współpracy z byłymi funkcjonariuszami wywiadu.

Wojskowe koneksje – Marian S. i generałowie PRL

Ojciec Andrzeja S., pułkownik Marian S., był wysoko postawionym oficerem Ludowego Wojska Polskiego i bliskim współpracownikiem gen. Floriana Siwickiego oraz gen. Czesława Kiszczaka. W IPN zachowała się korespondencja, w której Marian S. interweniował u Kiszczaka w sprawie syna – m.in. w kwestii cofnięcia zakazu paszportowego czy przyjęcia do MSZ.

Jedna z hipotez mówiła nawet, że Andrzej S. zginął jako forma zemsty za działania ojca – wersja ta nigdy jednak nie została poważnie zbadana przez śledczych.

Okoliczności śmierci Andrzeja S.

Andrzej S. został zastrzelony pod swoim blokiem na warszawskim Ursynowie, wychodząc późnym wieczorem na spacer z psem. Ostatni raz widziano go żywego ok. godziny 23:00 w towarzystwie nieznanego mężczyzny. Ciało z raną postrzałową głowy znaleziono przy wejściu do klatki schodowej. Pomimo reanimacji, Andrzej S. zmarł – pogotowie przybyło po 40 minutach.

Zamordowany nie miał przy sobie broni, nie wzywał pomocy – co może wskazywać na znajomość ze sprawcą. Pies, obronny dog niemiecki, nie zaatakował napastnika. Sekcja zwłok wykazała, że strzały oddano z bliskiej odległości. Broń użyta w zabójstwie odpowiadała kalibrowi pistoletów znajdujących się na wyposażeniu oddziałów antyterrorystycznych Komendy Stołecznej Policji, jednak żadna taka jednostka nie zgłosiła utraty broni.

Biznesowe powiązania i interesy Andrzeja S.

Andrzej S. pracował w przeszłości dla Departamentu I i II MSW. Po odejściu ze służby rozpoczął karierę w handlu zagranicznym – m.in. w Polimeksie oraz Peweksie, który był przykrywką dla wywiadu PRL. Był doradcą w firmach zajmujących się handlem bronią, m.in. „Dal SA” czy „Vel-Kinex”. Nawiązał kontakty ze Szwedem Wiktorem Kubiakiem oraz Lechem Grobelnym, właścicielem Bezpiecznej Kasy Oszczędności, który został zamordowany w 2007 roku.

Czerwony rtęć, broń, złoto – niebezpieczne transakcje

W ostatnich miesiącach życia Andrzej S. prowadził rozmowy m.in. z przedstawicielami wojska i firm handlujących sprzętem wojskowym. Był zainteresowany handlem gąsienicami czołgowymi, transporterami opancerzonymi, a nawet łodziami podwodnymi z demobilu. Szczególnym zainteresowaniem cieszyła się czerwona rtęć – drogi i poszukiwany materiał wykorzystywany w przemyśle jądrowym.

W kontekście tych działań szczególne znaczenie miało spotkanie Andrzeja S. z rezydentem KGB w Polsce pod koniec 1990 roku. Po wizycie u rezydenta odwiedził siedzibę UOP – bez przepustki. Informacje te potwierdził Mieczysław Zapiór podczas przesłuchań.

Ostatnia transakcja: złoto ze Związku Radzieckiego

Jak wynika z uzasadnienia umorzenia śledztwa, ostatnią znaną transakcją, w jaką zaangażowany był Andrzej S., był zakup złota pochodzącego ze Związku Radzieckiego. Pośrednikiem w tej operacji był Marek Ślęzak z firmy Intermar. Andrzej S. liczył na duży zysk z pośrednictwa, ale nikomu ze znajomych nie zgłaszał obaw o swoje bezpieczeństwo. Na kilka dni przed śmiercią poprosił Zapióra o pomoc w zdobyciu pistoletu za 500 dolarów.

Śledztwo zostało zakończone lakonicznym stwierdzeniem: „brak jest dowodów na wykrycie sprawcy lub sprawców zabójstwa Andrzeja S.” – podpisał prokurator Maciej Białek.