Komendanta komisariatu – Konstantego Machnowskiego – na którym został śmiertelnie pobity Grzegorz Przemyk.
12 maja 1983 roku na Starym Mieście funkcjonariusze milicji zatrzymali grupę maturzystów. Jednym z nich był Grzegorz Przemyk. Chłopak został brutalnie skatowany najpierw podczas zatrzymania, a następnie na komisariacie przy ul. Jezuickiej. Uderzali „tak, żeby nie było śladów” – w brzuch i plecy, unikając ran zewnętrznych. Przemyk zmarł dwa dni później, 14 maja, w wyniku pęknięcia śledziony i zakażenia wewnętrznego. Trzy dni dzieliły go od 19. urodzin.
Decyzję o wezwaniu pogotowia podjęli komendant komisariatu Konstanty Machnowski oraz wizytujący go kpt. Roman Gembarowski. Funkcjonariusze wprowadzili ratowników w błąd, przekazując, że chłopak to „psychicznie chory”, który „tarza się po ziemi”.
Bezpieka groziła matce. Przemyk nie był przypadkową ofiarą
Barbara Sadowska – matka Grzegorza – była znaną poetką, która w latach 70. i 80. zaangażowała się w działalność opozycyjną. Bezpieka wielokrotnie groziła jej, że skrzywdzi jej syna. 3 maja – niespełna dwa tygodnie przed śmiercią Grzegorza – została pobita przez milicję podczas pacyfikacji klasztoru franciszkanów. Zmarła trzy lata po zabójstwie syna, prześladowana przez system.
Kłamstwo w imię państwa. Kto naprawdę zabił Grzegorza Przemyka?
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych przeprowadziło zakrojoną na szeroką skalę operację fałszowania śledztwa. Winą obarczono sanitariuszy z pogotowia, którzy zostali skazani na podstawie wymuszonych zeznań. Michał Wysocki, jeden z nich, po latach opisał swoją historię w książce. Funkcjonariusze grozili mu śmiercią dzieci – po próbie samobójczej przyznał się do niepopełnionej zbrodni.
Lekarka Barbara Makowska-Witkowska również została fałszywie oskarżona. Dwóch prokuratorów, którzy nie zgodzili się na fałszowanie akt sprawy, spotkały represje – WSW spreparowało przeciw nim sprawy karne.
Operacja tuszowania prawdy
Zbrodnia na Przemyku pociągnęła za sobą wieloletnie działania służb: inwigilację, zastraszanie świadków, kompromitowanie ofiary i jego rodziny. Uczestników tej operacji komunistyczne państwo nagradzało awansami i pieniędzmi. Jednym z porwanych przez bezpiekę po śmierci Przemyka był Wojciech Cejrowski – został zatrzymany podczas matury, a podczas przesłuchania wybito mu palce ze stawów.
Księża z pogrzebu – później zamordowani przez SB
Pogrzeb Grzegorza Przemyka celebrowali m.in. ks. Jerzy Popiełuszko, ks. Stefan Niedzielak i ks. Stanisław Suchowolec – wszyscy zostali później zamordowani przez komunistyczną bezpiekę. W uroczystości wzięło udział około 100 tysięcy osób – w tym ludzie kultury, sztuki, nauki.
Sprawa Przemyka trafiła do opinii publicznej tylko dlatego, że jego matka była znaną postacią. Tysiące innych ofiar reżimu do dziś pozostają anonimowe.
Córka komendanta dziś blisko władzy w Warszawie
Aldona Machnowska-Góra, córka Konstantego Machnowskiego – komendanta komisariatu przy Jezuickiej, gdzie skatowano Przemyka – jest dziś jedną z kluczowych osób w warszawskim ratuszu. Została mianowana przez prezydenta Rafała Trzaskowskiego na stanowisko dyrektorki koordynującej ds. kultury i komunikacji społecznej.
Według „Pressmanii” oraz „Gazety Polskiej Codziennie”, Machnowska-Góra brała udział w tworzeniu programów politycznych Trzaskowskiego i współorganizowała Warszawskie Dni Różnorodności razem z Jolantą Lange, byłą agentką SB. Media komentują jej obecność w ratuszu jako symboliczny ukłon w stronę postkomunistycznych środowisk.
Ojciec Aldony Machnowskiej-Góry – Konstanty Machnowski – po śmierci Przemyka nie poniósł żadnych konsekwencji. Wręcz przeciwnie –rok po śmierci Grzegorza Przemyka został I sekretarzem Komitetu Zakładowego PZPR a w czerwcu 1984 awansował do stopnia majora. W końcu lat 80. objął stanowisko komendanta RUWS w Ostrołęce. Dzięki III RP pozostał bezkarny.
