16 czerwca 2012 roku, w garażu luksusowego apartamentowca, z raną postrzałową głowy zostaje znaleziony Sławomir Petelicki. Lekarz, który przyjechał na miejsce razem z policją, stwierdza zgon generała. Petelicki nie zostawił listu pożegnalnego, nie był chory, nie miał problemów rodzinnych ani finansowych. Nie pozostawił testamentu. Nie miał powodów, by się zabić.
Mimo to, po rocznym śledztwie, prokuratura uznała, że śmierć generała Petelickiego – wieloletniego funkcjonariusza wywiadu MSW PRL, jednego z aktywniejszych komunistycznych szpiegów – była wynikiem samobójstwa i że osoby trzecie się do niej nie przyczyniły.
Generał Sławomir Petelicki zginął 16 czerwca 2012 roku około godziny 17:00. Ciało znalazła żona, która – zaniepokojona przedłużającą się nieobecnością męża – zeszła na dół. Sekcja zwłok została przeprowadzona dwa dni po śmierci generała – Petelicki zginął w sobotę, sekcję przeprowadzono w poniedziałek. Badania nie wykazały obecności alkoholu, narkotyków ani leków.
- Charakter i zasady
– „To był cholernie twardy facet, potrafił odizolować się od wielu spraw, iść wytyczoną drogą wbrew wszystkiemu. Poza tym kochał nade wszystko swoją rodzinę – żonę, dzieci” – podkreślał w publicznych wypowiedziach Janusz Wójcik, były trener reprezentacji Polski w piłce nożnej i były poseł Samoobrony, prywatnie przyjaciel Sławomira Petelickiego.
Jego znajomi i podwładni zwracali uwagę na to, że Petelicki wiele mówił o honorze żołnierza polskiego, o mundurze. Epatował tymi pojęciami, często ich nadużywając. Podkreślali, że gdyby rzeczywiście sam z własnej woli popełnił samobójstwo, zrobiłby to w mundurze, z listem pożegnalnym, w którym wskazałby przyczyny tak desperackiego kroku.
Prokuratura nie zbadała, czy przeszłość mogła mieć wpływ na śmierć generała Petelickiego, a historia jego życia jest historią człowieka służb, uczestniczącego w różnych rodzajach operacji – głównie w czasach komunizmu. Sam o sobie mówił: „były szpieg”. Jednak poznając tajniki jego kariery, trudno uwierzyć, że po 1989 roku jako szpieg przeszedł po prostu w stan spoczynku.
- Grupa antyterrorystyczna w MSW
W MSW istniała już grupa antyterrorystyczna, utworzona przez generała Edwina Rozłubirskiego – twórcę wojsk powietrznodesantowych w LWP. Powodem powstania formacji były wydarzenia związane z Polską Powstańczą Armią Krajową. Zajęto ataszat wojskowy, przejmując dokumentację operacyjną Zarządu II Sztabu Generalnego.
Po tych wydarzeniach generał Edward Rozłubirski w 1982 roku został oddelegowany z Ministerstwa Obrony Narodowej do dyspozycji generała Czesława Kiszczaka, gdzie opracował koncepcję centralnego ośrodka szkolenia antyterrorystycznego, który później przekształcił się w GROM. Co ciekawe, nazwa ta funkcjonowała już w latach 80., po ataku na ambasadę w Bernie – kryptonim „Grom” miał być użyty w razie ataku na zagraniczne placówki PRL.
Po 1989 roku Rozłubirski, już jako emeryt wojskowy, trafił do spółki ART B Bogusława Baksika i Andrzeja Gąsiorowskiego. Sławomir Petelicki przejął komandosów z oddziału stworzonego przez generała Rozłubirskiego, a dzięki wsparciu logistycznemu Amerykanów mógł rozbudować formację, która – mimo że była w MSW – nosiła nazwę Jednostki Wojskowej 2305.
Sformułowanie jednostki nastąpiło 13 lipca 1990 roku. Dzięki objęciu dowództwa w GROM-ie Sławomir Petelicki uniknął weryfikacji, która zaczęła się w połowie 1990 roku, po rozwiązaniu Służby Bezpieczeństwa i powołaniu Urzędu Ochrony Państwa. Można przypuszczać, że nawet najłagodniejsza komisja weryfikacyjna nie wydałaby pozytywnej opinii Petelickiemu, który do końca kariery w SB zwalczał opozycję.
„Czwarty rok kieruje rezydenturą w oddziale w obsadzie pięciu oficerów. Wyniki operacyjne i informacyjne – bardzo dobre. Operacyjne – wyjątkowe. Ambitny i uparty. Podstawa ideowo-polityczna nie budzi zastrzeżeń.”– Tak w 1977 roku służbę Petelickiego oceniał jego przełożony, generał Zdzisław Sarewicz, dyrektor Departamentu I MSW.
Operacja „MOST” i początki nowej kariery
26 marca 1990 roku. Hotel Plaza w Nowym Jorku. Trwa spotkanie premiera RP Tadeusza Mazowieckiego z przedstawicielami Amerykańskiego Kongresu Żydów. Jest to kontynuacja rozmów, które rozpoczęto jeszcze przy współudziale ZSRS. W trakcie spotkania zapadają decyzje o przerzucie przez Polskę do Izraela Żydów mieszkających na terenie Związku Sowieckiego. Ta operacja otwiera Sławomirowi Petelickiemu drogę do dalszej kariery.
Petelicki zostaje szefem jednostki GRPM, a później robi karierę w biznesie. Od połowy lat 90. jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych ludzi służb specjalnych. Polacy nic nie wiedzą o jego przeszłości w PRL – podobnie jak o przeszłości innych funkcjonariuszy komunistycznych służb specjalnych. Ta wiedza jest zamknięta w archiwach.
Dopiero odtajnienie przez profesora Janusza Kurtykę, szefa Instytutu Pamięci Narodowej, w 2006 roku archiwów komunistycznej bezpieki – zarówno cywilnej, jak i wojskowej – powoduje przedostanie się do opinii publicznej udokumentowanych informacji na temat funkcjonariuszy służb PRL. Nie wszystkie informacje na temat generała Petelickiego oraz innych funkcjonariuszy komunistycznego wywiadu ujrzały światło dzienne.
Teczki dotyczące ich pracy „pod przykryciem” w Ministerstwie Spraw Zagranicznych znajdują się w archiwach tego resortu. W 2009 roku Radosław Sikorski, ówczesny minister spraw zagranicznych, nie zgodził się na ich udostępnienie. Dopiero po latach te materiały zostały odtajnione – stało się to podczas rządów Zjednoczonej Prawicy.
Agent z MSZ
Sławomir Petelicki w 1989 roku był funkcjonariuszem Wydziału X Departamentu I. Po powrocie z rezydentury od września 1988 roku był zastępcą naczelnika Wydziału X. Umiejętnie kierował podległym mu zespołem, uzyskując konkretne rezultaty w pracy. Był ceniony w kolektywie za zaangażowanie i duże doświadczenie operacyjne. Zdobny w dyscyplinę, posiadał zdolności kierownicze.
W październiku 1989 roku został skierowany do instytucji przykrycia, przewidziany do awansu na stanowisko wicedyrektora w tej instytucji. Czytamy o tym w teczce personalnej Sławomira Petelickiego o sygnaturze IPN BU 00 31 75/862. Instytucją, o której mowa, było oczywiście Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Koniec PRL, początek interesów
Pod koniec lat 80. było już wiadomo, że nastąpi zmiana w polityce, a ludzie służb PRL – konstruktorzy przemian – skutecznie o siebie zadbali. Niektórzy z nich trafili do nowych służb, inni odnaleźli się w biznesie. Sławomir Petelicki wykorzystał szansę, jaką dała mu operacja „MOST”.
U schyłku lat 80. na terenie Związku Sowieckiego mieszkało około 1,7 miliona osób narodowości żydowskiej. W lipcu 1988 roku ówczesny premier Izraela, Icchak Szamir, otrzymał raport wywiadów, w którym opisano fatalną sytuację gospodarczą Związku Sowieckiego. Analitycy postawili tezę, że koniec ZSRR jest bliski.
Zdaniem Mossadu sytuacja ta była groźna dla mieszkających tam Żydów – zwłaszcza w obliczu narastających antysemickich nastrojów. Żydów oskarżano o spowodowanie kłopotów gospodarczych, o udział we wprowadzeniu sankcji ekonomicznych, którymi Moskwa została obłożona po inwazji na Afganistan w 1980 roku.
„Gdyby prognozy wywiadu się spełniły, ludziom tym groził pogrom na niespotykaną dotąd skalę, a do tego Szamir nie chciał dopuścić. W ciągu kolejnych miesięcy, przy wsparciu USA, zorganizował ofensywę dyplomatyczną”
– tak kulisy operacji MOST opisywał Andrzej Fedorowicz w miesięczniku Focus Historia w marcu 2013 roku w artykule „MOST. Tajna operacja Mossadu w Polsce”.
Zamachy i ryzyko operacji
„W rewanżu miały być złagodzone sankcje gospodarcze i udzielone korzystne kredyty dewizowe, których upadająca gospodarka imperium potrzebowała jak powietrza. Gorbaczow zgodził się, stawiając warunek, że majątek pozostawiony przez emigrantów przejdzie na własność komunistycznego państwa i że nie będą oni w przyszłości rościć sobie do niego pretensji. Powstał jednak poważny problem: ewakuacja do Izraela musiała się odbyć drogą lotniczą” – pisał Andrzej Fedorowicz.
Było jasne, że istnieje poważne zagrożenie dla tej operacji ze strony terrorystów. 30 marca 1989 roku, cztery dni po spotkaniu Tadeusza Mazowieckiego z przedstawicielami Amerykańskiego Kongresu Żydów, doszło do zamachu na atasze handlowego polskiej ambasady w Libanie – Bogdana Serkisa – oraz jego żonę Ewę. Zostali oni ostrzelani z przejeżdżającego samochodu na parkingu dla dyplomatów w handlowej dzielnicy Hamra w zachodnim Bejrucie, kontrolowanej przez wojsko syryjskie.
Do zamachu przyznała się w oświadczeniu dla lewicowego pisma As-Safir palestyńska grupa terrorystyczna: Organizacja Akcji Rewolucyjnej – Front Oporu Arabów, Oddział Męczennika Sulejmana al-Halabiego.
Bogdan Serkis został poważnie ranny w głowę i brzuch, przeszedł operację w amerykańskim szpitalu uniwersyteckim w Bejrucie. Do tego samego szpitala trafiła jego żona, ranna w nogę. Przedstawiciele organizacji terrorystycznej nie kryli, że zamach był reakcją na deklarację pomocy sowieckim Żydom ze strony polskiego rządu.
Zamachami terrorystycznymi na Polaków zagroził także Islamski Front Wojskowy działający na terenie Libanu. Wcześniej sympatyzująca z Iranem Organizacja Islamska Święta Wojna Wyzwolenia Palestyny zapowiedziała akcje terrorystyczne przeciwko wszystkim krajom i liniom lotniczym, które udzielą pomocy sowieckim Żydom.
Na skutek zamachu na małżeństwo Serkisów, Ministerstwo Współpracy Gospodarczej z Zagranicą czasowo zawiesiło działalność bejruckiego biura radcy handlowego. Przedstawiciel biura przeniósł się do Damaszku. W Polsce trwały natomiast przygotowania do tranzytu sowieckich Żydów do Izraela. Operacja zakończyła się powodzeniem – sowieccy obywatele narodowości żydowskiej przyjechali pociągami do Polski, a następnie samolotami zostali przetransportowani do Izraela.
Kulisy finansowania i ART-B
W akcji były zaangażowane m.in. służby amerykańskie, izraelskie, KGB oraz funkcjonariusze komunistycznego wywiadu w Polsce. W Warszawie działała jeszcze Grupa Operacyjna „Narew”, powołana do kontaktów ze Służbą Bezpieczeństwa. Operację MOST sfinansowali aferzyści Andrzej Gąsiorowski i Bogusław Bagsik – właściciele spółki ART-B.
Rok później obaj uciekli z Polski, gdy wyszły na jaw ich machinacje finansowe. Zastosowali tzw. oscylator – mechanizm polegający na lokowaniu pieniędzy w bankach, pobieraniu czeków gwarantowanych przez bank na ulokowane kwoty i realizowaniu tych czeków w innych bankach, gdzie zakładano kolejne lokaty i pobierano kolejne czeki.
Dyrektorem generalnym ART-B był Zbigniew Sajkowski – były wiceminister oświaty oraz zastępca Aleksandra Kwaśniewskiego w Urzędzie Kultury Fizycznej i Turystyki. Wicedyrektorem generalnym był natomiast Wiktor Adamczyk – kolega Sławomira Petelickiego z komunistycznej bezpieki.
W 1988 roku Adamczyk podpisał w imieniu Wydziału Zagranicznego KC PZPR porozumienie z PKO BP w sprawie utworzenia kont dewizowych partii w zachodnich bankach. Gromadzono na nich co najmniej 14 milionów franków szwajcarskich i około miliona dolarów. Pieniądze te wróciły następnie do X Oddziału PKO BP w Warszawie, gdzie Adamczyk od 15 lutego do 30 listopada 1990 roku był zastępcą dyrektora. Wtedy rozdysponowano wszystkie środki dewizowe PZPR. Do dziś nie wiadomo, gdzie się one podziały.
Prowadząca śledztwo w sprawie ART-B prokuratura stwierdziła, że gdy Wiktor Adamczyk pracował w X Oddziale PKO BP, umożliwił Bagsikowi i Gąsiorowskiemu realizację oscylatora. W czasie działalności ART-B jej właściciele sfinansowali operację MOST.
Petelicki po MOST-cie
Były już funkcjonariusz SB, Sławomir Petelicki, natychmiast po zakończeniu operacji MOST został dowódcą formacji GROM, która znajdowała się w strukturach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Po zamachu w Libanie na małżeństwo Serkisów Petelicki przyszedł do ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Krzysztofa Kozłowskiego i zaproponował mu, aby jednostka GROM – złożona z doskonale wyszkolonych komandosów – ochraniała ambasady.
Kim był człowiek, który w latach 90., a także 2000., zdobył sławę jako dowódca kultowej jednostki GROM? Swoją karierę z pewnością w dużej mierze zawdzięcza ojcu – Mirosławowi Petelickiemu.
Ojciec: Mirosław Petelicki i jego wojenne losy
Przed wojną Mirosław Petelicki pracował jako robotnik, ale już w 1937 roku wstąpił do wojska. Kampanię wrześniową zakończył w Przemyślu. Pod pierwszą okupacją sowiecką pracował jako nauczyciel wiejski, a po rozpoczęciu wojny niemiecko-sowieckiej – jako robotnik. Wstąpił do Brygady Grunwald.
Wśród funkcjonariuszy Zarządu IV NKWD podlegających Siergiejowi Sudopłatowowi był m.in. Michaił Maklerski – szef biura białoruskiego, który wcześniej piastował funkcję naczelnika Wydziału Ewidencji i Rejestracji Zarządu ds. Jeńców w obozach w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie. Maklerski uczestniczył w operacji rozładowywania tych trzech obozów specjalnych.
Sam generał Timofiej Strokacz, który powołał do życia w marcu 1944 roku Brygadę Grunwald, był wysokim funkcjonariuszem NKWD, zastępcą Ludowego Komisarza Spraw Wewnętrznych ZSRR, a w czasie wojny – szefem sztabu ruchu partyzanckiego na Ukrainie, podległego Zarządowi IV NKWD.
Rozpoznanie i agentura NKWD w Polsce
Organizowane przez Sowietów na terenie Polski oddziały partyzanckie skupiały się w istocie na działaniach rozpoznawczych wobec Polskiego Państwa Podziemnego i całej konspiracji niepodległościowej, czyli tzw. „białych Polaków”. Działały w ramach tzw. Polskiego Samodzielnego Batalionu Specjalnego oraz oddziałów rozpoznawczo-wywiadowczych.
Działalność rozpoznawczą i agenturalną w latach 1944–1945 prowadziły także mobilne grupy spadochronowo-desantowe, wywiadowcze – w rodzaju grupy Grunwald – przerzucane sowieckimi samolotami na tyły armii niemieckiej. Po przerzuceniu miały tworzyć samodzielne rezydentury. Całość tych przedsięwzięć była podporządkowana Zarządowi IV NKWD oraz Głównemu Zarządowi Rozpoznawczemu i Głównemu Zarządowi Wywiadowczemu Sztabu Generalnego Armii Czerwonej.
Dawid Kornhendler vel Adam Kornecki, oficer polityczno-wychowawczy w Brygadzie Grunwald i towarzysz broni porucznika Mirosława Petelickiego, a następnie szef sztabu tzw. Pierwszej Brygady Armii Ludowej na Kielecczyźnie, wspominał po wojnie o instrukcjach dotyczących rozpracowywania Polskiego Państwa Podziemnego, a także o ścisłym powiązaniu swojej działalności z NKWD.
Dowódca Brygady Kieleckiej AL był współpracownikiem sowieckiego wywiadu wojskowego o pseudonimie „Woron” – Mieczysław Moczar. W 1941 roku odbył kurs agentów bliskiego rozpoznania w ośrodku szkoleniowym NKWD w Smoleńsku oraz ukończył Międzynarodową Szkołę Dywersji i Wywiadu w Gorki.
Mirosław Petelicki a walka z polskim podziemiem
Mirosław Petelicki uczestniczył w akcjach przeciwko polskiemu podziemiu zbrojnemu na Kielecczyźnie. Według zeznań por. Jana Szewczaka, Petelicki był jednym z żołnierzy zamieszanych w sprawę morderstwa trzech osób pochodzenia żydowskiego, którego dokonano w lipcu 1944 roku w okolicach Rakowa.
Po wojnie pracował w Oddziale Spraw Zagranicznych Sztabu Generalnego Ludowego Wojska Polskiego. Z akt znajdujących się w Instytucie Pamięci Narodowej wynika, że Mirosław Petelicki pomógł synowi, Sławomirowi, dostać się na Wydział Prawa Uniwersytetu Warszawskiego. 16 lipca 1964 roku Mirosław Petelicki zwrócił się z prośbą do rektora UW o przyjęcie syna na studia.
Błyskawiczna kariera w MSW
Po zdaniu końcowego egzaminu na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, Sławomir Petelicki złożył podanie o przyjęcie do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych – co nastąpiło 13 czerwca 1969 roku. W Departamencie I MSW, czyli w wywiadzie, Petelicki zrobił błyskawiczną karierę. Najpierw przeszedł kurs indywidualny na oficera tego departamentu, a już w 1973 roku, mimo niewystarczającej znajomości języka angielskiego, został wysłany do pracy w Nowym Jorku, gdzie zajmował się m.in. inwigilacją środowisk polonijnych.
Po powrocie do kraju, na początku lat 80., Petelicki został najpierw zastępcą naczelnika Wydziału VIII Departamentu I MSW, który prowadził sprawy ekonomiczne. W 1980 roku powołano go na zastępcę szefa Wydziału XI, zajmującego się dywersją ideologiczną. Rok później otrzymał od przełożonych premię specjalną za skuteczne zrealizowanie „przedsięwzięć inspiracyjno-propagandowych”.
Nieudana misja w Londynie
W 1983 roku Petelicki został skierowany do pracy w charakterze rezydenta w ambasadzie PRL w Londynie, gdzie oficjalnie miał być pierwszym sekretarzem do spraw politycznych. Zgodę na jego wyjazd wydał ówczesny szef wywiadu MSW, generał Władysław Pożoga. Petelicki, działając pod przykryciem, miał kierować londyńską rezydenturą, ponieważ – jak napisali w raporcie jego przełożeni – „znał doskonale problematykę dywersji ideologicznej”.
Przedsięwzięcie to jednak zakończyło się fiaskiem, ponieważ Petelickiemu nie przyznano wizy. „Fakt nieudzielenia wizy przez brytyjskie władze wskazuje, że może być on znany zachodnim służbom jako oficer wywiadu” – pisał w notatce służbowej ówczesny dyrektor Departamentu I MSW, Fabian Dmowski.
Sztokholm: kontrola nad opozycją
Po odmowie wjazdu do Wielkiej Brytanii, Sławomir Petelicki został skierowany do pracy w rezydenturze w ambasadzie PRL w Sztokholmie, gdzie działał pod pseudonimem „Raja”. Rozpracowywał m.in. środowisko gdańskiej „Solidarności”. Jedną z metod były tzw. kontrolowane przesyłki, zawierające materiały poligraficzne, sprzęt oraz pieniądze, które przewozili pracownicy polskich promów – w rzeczywistości funkcjonariusze SB, pracujący pod przykryciem jako załoga.
Petelicki brał udział m.in. w akcji przejęcia sprzętu w 1987 roku. Służba Bezpieczeństwa uzyskała wówczas informację, że z Francji do Warszawy – przez Szwecję – mają być przesłane radiotelefony, maszyny do pisania i materiały do druku. Do grupy przerzutowej wprowadzono tajnego współpracownika z licencją kapitana jachtowego. Akcja zakończyła się zatrzymaniem całego ładunku oraz osób organizujących transport.
Jak pisali w 2012 roku w tygodniku „Uważam Rze” dr Sławomir Cenckiewicz i Piotr Wojciechowski („Petelickiego życie skrywane”) – Petelicki skupił się w Szwecji na pozyskiwaniu informacji o działalności Biura Informacyjnego Solidarności, Kongresu Polaków w Szwecji, kanałach przerzutu pomocy materialnej i finansowej dla opozycji w Polsce oraz relacjach pomiędzy polskimi organizacjami a szwedzkimi związkami zawodowymi i partiami politycznymi.
Rozpoznawał także nastroje wśród szwedzkiej Polonii po zabójstwach księdza Jerzego Popiełuszki i Grzegorza Przemyka.
Etat w dwóch resortach
Po powrocie do Polski 1 lipca 1988 roku Petelicki pracował jednocześnie na dwóch etatach – jako funkcjonariusz MSW oraz MSZ. Odpowiadał za zabezpieczanie pracowników wywiadu i służb dyplomatycznych przed infiltracją ze strony zachodnich służb specjalnych, a także tropił ukrywających się „zdrajców”. Oficjalnie pełnił funkcję doradcy ministra, kierownika wydziału w Departamencie Łączności MSZ.
W tym czasie posługiwał się nazwiskiem operacyjnym Andrzej Malicki. Jeszcze w 1989 roku, pod tym nazwiskiem, wyjeżdżał do Wiednia, gdzie realizował zadania wywiadu PRL.
Po wyborach 4 czerwca 1989 roku, Sławomir Petelicki – podobnie jak wielu innych funkcjonariuszy komunistycznych służb specjalnych – zadeklarował swoje poparcie dla USA.
Pierwsze odejście z GROM-u
Petelicki kilka razy rozstawał się z jednostką GROM. Po raz pierwszy odszedł 19 grudnia 1995 roku. Pięć miesięcy później, 13 maja 1996 roku, został pełnomocnikiem rządu Włodzimierza Cimoszewicza do spraw zwalczania przestępczości zorganizowanej.
Powołanie pełnomocników uzgodnili premierzy państw Rady Państw Morza Bałtyckiego – pełnomocnicy mieli wspólnie opracować zasady współpracy w walce z przestępczością zorganizowaną i terroryzmem na terenie Europy.
Petelicki był pełnomocnikiem rządu Cimoszewicza zaledwie miesiąc. Podał się do dymisji 13 czerwca 1996 roku, a swoją decyzję ogłosił na konferencji prasowej, podczas której odczytał list do premiera:
„Informuję, że sekretarz stanu Grzegorz Rydlewski nie wykonał polecenia, które przekazał mu Pan w mojej obecności, i nie określił do siódmego bieżącego miesiąca mojego statusu urzędniczego oraz zakresu obowiązków i kompetencji” – napisał Petelicki.
Polityczne epizody
Po odejściu z funkcji pełnomocnika, Petelicki zaangażował się w Ruch Stu, którego został ekspertem. Premierem tej partii był Czesław Bielecki, a przewodniczącym Rady Politycznej – Andrzej Olechowski. W Ruchu Stu działali też m.in. Paweł Graś i Krzysztof Piesiewicz.
Powrót i ostateczne odejście z GROM-u
W grudniu 1997 roku Petelicki ponownie został dowódcą GROM-u. Na to stanowisko powołał go ówczesny minister spraw wewnętrznych i administracji Janusz Tomaszewski. Jego zastępcą był wtedy Wojciech Brochwicz, który w 1990 roku razem z Petelickim był w GROM-ie.
Ostatecznie z dowodzeniem jednostką Petelicki rozstał się 28 października 1999 roku – w atmosferze skandalu. Ze stanowiska odwołał go ówczesny koordynator do spraw służb specjalnych, Janusz Pałubicki.
Podstawą do odwołania Petelickiego i jego zastępców był raport Inspektoratu Kontroli i Nadzoru MSWiA, w którym opisano nieprawidłowości przy realizacji zamówień publicznych w jednostce wojskowej GROM.
Wątpliwości wokół odwołania
Po miesiącu, niespodziewanie, Janusz Pałubicki, Jerzy Widzyk – szef Kancelarii Premiera – oraz sam premier Jerzy Buzek stwierdzili, że nieprawidłowości w GROM-ie nie było i że zostali wprowadzeni w błąd.
Mimo to szef MSWiA, Marek Biernacki, nie zdecydował się na przywrócenie Petelickiego do służby. Nowym dowódcą GROM-u został Roman Polko.
Później okazało się, że tuż przed odejściem Sławomir Petelicki udostępnił część należących do GROM-u budynków Wojskowym Służbom Informacyjnym, co spotkało się z krytyką ze strony części żołnierzy.
Petelicki w biznesie
Po rozstaniu się z jednostką GROM Sławomir Petelicki zaczął funkcjonować w biznesie. Pracował w polskim oddziale firmy doradczej Ernst & Young. Zszedł z tej funkcji w 2009 roku. Zasiadał między innymi w radzie nadzorczej Biotonu – firmy należącej do Ryszarda Krauzego – oraz w radzie nadzorczej Pol-Aqua, której założycielem był Marek Stefański.
W spółkach tych znajdowały zatrudnienie osoby związane z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi – wcześniej żołnierze Zarządu II Sztabu Generalnego, czyli komunistycznego wywiadu wojskowego.
Do firmy Pol-Aqua Sławomir Petelicki trafił w październiku 2008 roku, dokładnie rok po tym, jak zarejestrowano w Moskwie spółkę Wostok. 51% udziałów miała w niej Pol-Aqua, 24% – Prokom Ryszarda Krauzego, a pozostałe udziały przypadły rosyjskiemu partnerowi. Spółka otrzymała koncesję na poszukiwanie złóż ropy i gazu oraz na działalność budowlaną.
Związki z IDS i egzotyczną spółką
W latach 2009–2011 Petelicki był członkiem rady nadzorczej innej spółki związanej z Markiem Stefańskim – IDS Group, firmy inżynieryjno-budowlanej skupiającej w swoich szeregach doświadczonych pracowników. Inżynierowie spółki oraz jej kadra brali udział w prestiżowych realizacjach w kraju i za granicą: m.in. budowie Trasy Mostu Północnego, Złotych Tarasów, centrów handlowych Arkadia, Auchan, Tesco, oraz przy pierwszym etapie Stadionu Narodowego i budowie rurociągu Przyjaźń dla PKN Orlen i Grupy Lotos.
Sławomir Petelicki był również udziałowcem w spółce JMP Windsor Commercial Enterprises. Jej współwłaścicielem był obywatel Laosu – Bounthanh A. Oprócz niego udziały posiadali m.in. Wojciech Brochwicz, generał Petelicki oraz spółka Prokom Investments należąca do Ryszarda Krauzego. Spółka miała poszukiwać złóż miedzi w Laosie – jednak do działań nigdy nie doszło.
Zainteresowanie ABW
Bounthanh A. wzbudził zainteresowanie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w związku ze śledztwem dotyczącym próby gigantycznego oszustwa na szkodę Banku Pekao SA. Laotańczyk został oskarżony, jednak gdy w 2010 roku akt oskarżenia trafił do sądu, spółka już nie prowadziła żadnej działalności.
Sławomir Petelicki, zasiadając w kilku radach nadzorczych, zarabiał rocznie kilkaset tysięcy złotych. Od 1999 roku pobierał generalską emeryturę z MSW – na stopień generała brygady awansował go prezydent Aleksander Kwaśniewski. Miał także własną firmę doradczą.
Smoleńsk i SMS
Forsowana przez media teza, że przyczyną jego śmierci były potężne kłopoty finansowe, okazała się całkowicie bezpodstawna.
Po katastrofie smoleńskiej, w kwietniu 2011 roku, Sławomir Petelicki ujawnił, że politycy Platformy Obywatelskiej rozsyłali SMS-y o treści:
„Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli nagle we mgle poniżej 100 m. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił.”
Informacja ta ukazała się na portalu Wprost.pl 9 kwietnia 2011 roku, w wywiadzie przeprowadzonym z generałem Petelickim.
Zespół ekspertów
Petelicki był członkiem zespołu ekspertów niezależnych, w skład którego wchodzili:
- dr Przemysław Guła – były szef Rządowego Centrum Antykryzysowego,
- prof. Krzysztof Rybiński – ekonomista, były wiceprezes NBP,
- gen. broni Waldemar Skrzypczak – były dowódca wojsk lądowych,
- Marcin Gomoła – prawnik, były wiceprzewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego.
Raport opracowany przez ten zespół ukazał skalę zaniechań rządu Donalda Tuska w zakresie bezpieczeństwa państwa. Czytamy w nim m.in.:
„To nie Rosjanie ośmieszyli nas i upokorzyli przed całym cywilizowanym światem – zrobił to polski premier, oddając śledztwo i wmawiając Polakom, że nasza prokuratura może prowadzić równoległe śledztwo bez posiadania czarnych skrzynek, wraku samolotu i dostępu do miejsca katastrofy.”
Wymazywanie generała
Tuż po publikacji raportu wywiad ze Sławomirem Petelickim został usunięty ze stron Wprost.pl. Redaktorem naczelnym tygodnika był wówczas Tomasz Lis.
W rozmowie z „Super Expressem” Petelicki ujawnił, że autorem SMS-a był Donald Tusk, Tomasz Arabski lub Paweł Graś. Według generała, SMS rozesłano, by zabezpieczyć polityków PO w przypadku powiązania ich z presją na załogę Tu-154.
Już wcześniej Petelicki publicznie mówił o rażących zaniedbaniach rządu związanych z katastrofą wojskowego samolotu CASA w styczniu 2008 roku, w której zginęło 20 wojskowych.
Upadek, izolacja i śmierć
Po 2011 roku Petelicki zaczął tracić pozycję w świecie biznesu. Przestał zasiadać w radach nadzorczych i otrzymywać zlecenia. Otrzymywał ostrzeżenia od ludzi związanych z WSI, by nie angażował się w sprawy wojskowe.
Bliscy podkreślają, że generał miał poczucie stałej inwigilacji, zwłaszcza po publicznej krytyce rządu po Smoleńsku. W raporcie napisał:
„Wszystkie siły zbrojne będą skazane na różne rozwiązania zastępcze, dopóki będą zarządzane przez ludzi wychowanych w doktrynie wojennej Układu Warszawskiego, którzy nie rozumieją procedur NATO.”
Ostrą krytykę kierował także wobec Bronisława Komorowskiego – najpierw jako ministra obrony, później prezydenta. Zarzucał mu doprowadzenie do zapaści systemu dowodzenia.
Brak odznaczenia i podejrzane okoliczności śmierci
W czerwcu 2015 roku, z okazji 25-lecia GROM-u, stowarzyszenie „Siła i Honor” złożyło wniosek o pośmiertne nadanie Sławomirowi Petelickiemu Krzyża Komandorskiego z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Wniosek – mimo pozytywnej opinii ministra obrony Tomasza Siemoniaka – został odrzucony przez prezydenta Komorowskiego.
Po śmierci generała media od razu wskazywały na samobójstwo, choć jego bliscy temu zaprzeczali. Gromosław Czempiński początkowo również twierdził, że Petelicki nie mógł targnąć się na życie. Dzień później powtórzył jednak wersję o samobójstwie.
Petelicki skarżył się znajomym, że czuje się izolowany, ma ograniczony dostęp do mediów i trudności z realizacją projektów. Czempiński powiedział „Gazecie Wyborczej” 19 czerwca 2012 roku:
„Sławek opowiadał, że czuje się izolowany, że ma problemy ze znalezieniem pracy, że to pokłosie jego wypowiedzi o ekipie rządzącej. Tak to odczuwał.”
Pytania bez odpowiedzi
17 czerwca 2025 roku w Instytucie Pamięci Narodowej z cyklu „Tajemnice Bezpieki” odbyła się debata „Życie i śmierć Sławomira Petelickiego” z prowadzona przez Piotra Woyciechowskiego.
Wskazał on na liczne wątpliwości:
- brak listu pożegnalnego,
- brak oznak depresji, choroby, problemów finansowych,
- nienaturalne miejsce śmierci – podziemny parking, na miejscu postojowym żony,
- ciało skulone, częściowo pod samochodem,
- miejsce poza zasięgiem monitoringu,
- godzina zdarzenia – sobota, dzień meczu reprezentacji Polski.
Sekcję zwłok przeprowadzono dopiero dwa dni później.
Prokuratura uznała, że impulsem do samobójstwa było wykluczenie Petelickiego z życia publicznego. Jednak nikt nie ustalił, skąd miał się ten impuls wziąć.
Zwrócono też uwagę, że od ponad 30 lat nie zanotowano samobójstwa generała z powodu spadku popularności. Teza o załamaniu psychicznym została podważona przez samych psychologów badających sprawę.
Dziękuję, że przeczytałeś /przeczytałaś artykuł do końca. Jeżeli chcesz, by powstawały na tej tego typu materiały, włącz się proszę jako Patron.
Twoje wsparcie jest bezcenne!
