Henryk Wendrowski – dawny żołnierz Armii Krajowej, który zdradził swoich towarzyszy i został jednym z najgroźniejszych agentów UB. Odpowiedzialny za prowokację „Lawina”, w której zginęło blisko 100 żołnierzy NSZ, później ambasador PRL. Historia zbrodniarza, który nigdy nie odpowiedział za swoje czyny.
Od nauczyciela do żołnierza AK
Urodził się w Saratowie, 10 stycznia 1916 roku, w rodzinie kolejarskiej. Po zakończeniu I wojny światowej Wendrowscy wrócili do Polski i osiedlili się w Białymstoku. Tam młody Henryk skończył szkołę, seminarium nauczycielskie i rozpoczął pracę jako pedagog. W 1939 roku był już kapralem podchorążym 39. Pułku Piechoty Strzelców Lwowskich, jednak wojna zastała go w cywilu.
Po wkroczeniu Sowietów pozostał w zawodzie, ucząc w szkołach na terenach okupowanych. Gdy w 1941 roku do Białegostoku wkroczyli Niemcy, Wendrowski przestał być nauczycielem i związał się z konspiracją. W Polskiej Organizacji Zbrojnej, a następnie w Armii Krajowej, pełnił funkcję szefa komórki legalizacyjnej Okręgu Białystok. Używał pseudonimów „Narbutt”, „Kos” i „Nawrot”.
Zdrada – współpraca ze Smierszem
W lecie 1944 roku, po zajęciu Białegostoku przez Armię Czerwoną, Wendrowski został aresztowany przez sowiecki kontrwywiad wojskowy Smiersz. Podczas przesłuchań błyskawicznie przeszedł na współpracę z Sowietami, dekonspirując struktury AK na Białostocczyźnie. Oddał im nie tylko nazwiska, ale i fotografie konspiratorów, służące do produkcji fałszywych dokumentów.
Sowiecki major Siemionow wystawił mu entuzjastyczną opinię, pisząc, że Wendrowski „okazał maksymalną pomoc w wyprowadzaniu członków AK z podziemia” i był „szczerym, oddanym ideom Polski Demokratycznej”. W rzeczywistości była to zdrada, która kosztowała życie wielu dawnych towarzyszy broni.
Od Armii Krajowej do Urzędu Bezpieczeństwa
Po „oczyszczeniu” Białostocczyzny z żołnierzy podziemia Wendrowski został przekazany polskiej bezpiece. W 1945 roku wstąpił do Polskiej Partii Robotniczej, a już kilka miesięcy później rozpoczął służbę w Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Olecku. Oficjalnie był starszym referentem, nieoficjalnie – agentem do zadań specjalnych Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego.
Z racji doświadczenia konspiracyjnego i niezwykłej bezwzględności szybko awansował. W 1946 roku powierzono mu kluczową misję: rozpracowanie struktur Narodowych Sił Zbrojnych na Śląsku. To właśnie wtedy narodził się jego nowy pseudonim – „kpt. Lawina”.
Operacja „Lawina” – zbrodnia bez kary
To jedna z najbardziej ponurych historii w dziejach polskiego podziemia. Podając się za oficera NSZ, Wendrowski zdobył zaufanie dowódcy zgrupowania Henryka Flamego „Bartka”. Zaproponował mu przeniesienie oddziału na Dolny Śląsk, gdzie mieli rzekomo działać przeciwko niemieckiemu Werwolfowi. W rzeczywistości była to perfidna prowokacja UB i NKWD.
We wrześniu 1946 roku zorganizowano trzy transporty z ponad setką partyzantów. Każdy z nich kończył się masakrą – żołnierzy rozstrzeliwano, wysadzano w powietrze, a ciała ukrywano w nieznanych miejscach. Do dziś nie wiadomo, gdzie spoczywają szczątki większości ofiar. Wendrowski, fałszywy „Lawina”, otrzymał za tę operację awans na porucznika i Brązowy Krzyż Zasługi.
„Cezary” – mistrz prowokacji
Sukces operacji „Lawina” sprawił, że Wendrowski stał się jednym z najbardziej zaufanych ludzi aparatu bezpieczeństwa. Brał udział w kolejnych akcjach wymierzonych w antykomunistyczne podziemie. W 1947 roku uczestniczył w rozmowach z kierownictwem Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” na Białostocczyźnie, przekonując dowódców do ujawnienia się.
Później wziął udział w kolejnej mistyfikacji – operacji „Cezary”, w ramach której UB stworzyło fikcyjną V Komendę WiN. Wendrowski występował tam jako „Kazimierz” lub „Kos”, podszywając się pod szefa informacji. Jego działalność doprowadziła do całkowitego rozbicia struktur WiN i aresztowań setek konspiratorów.
W 1948 roku awansował na majora, a po kilku latach przeszedł do pracy niejawnej. Formalnie „zawieszony”, w rzeczywistości dalej służył bezpiece. W 1953 roku powrócił na etat – już jako naczelnik Wydziału III Departamentu III MBP. W następnych latach piął się po szczeblach kariery, zdobywając kolejne stopnie i odznaczenia.
Zbrodniarz w roli dyplomaty
Gdy stalinizm w Polsce zaczął słabnąć, Wendrowski płynnie zmienił barwy. Ukończył studia dyplomatyczno-konsularne i trafił do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. W 1968 roku został ambasadorem PRL w Danii, a dekadę później – w Islandii. Dawny agent „Lawina”, który miał krew polskich partyzantów na rękach, pił szampana w kopenhaskich salonach jako przedstawiciel „ludowej dyplomacji”.
Za swoje „zasługi” dla państwa komunistycznego otrzymał szereg odznaczeń: Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski, Krzyż Walecznych, a nawet złotą odznakę „Za zasługi w ochronie porządku publicznego”. Żadna z tych nagród nie dotyczyła jego ofiar.
Wendrowski po 1989 roku – cisza i bezkarność
Po przełomie 1989 roku Henryk Wendrowski nie poniósł żadnej odpowiedzialności. „Gruba kreska” Mazowieckiego skutecznie ochroniła setki funkcjonariuszy UB i SB przed wymiarem sprawiedliwości. Wendrowski zmarł spokojnie w Warszawie w 1997 roku i został pochowany na Cmentarzu Północnym. Żadna prokuratura, żaden sąd nie postawił mu zarzutów.
Według historyka Tomasza Łabuszewskiego, działalność Wendrowskiego mogła przyczynić się do śmierci nawet kilkuset żołnierzy polskiego podziemia. To on – dawny nauczyciel, akowiec, artysta amator – stał się jednym z najgroźniejszych agentów komunistycznego aparatu bezpieczeństwa.
Człowiek, który zdradził Polskę i nigdy za to nie zapłacił.
Cień „Lawiny” do dziś
Po latach jego nazwisko wraca w publikacjach historyków i dziennikarzy śledczych. Wspominał o nim m.in. Henryk Piecuch, który spotykał się z byłym ubekiem w jego warszawskim mieszkaniu. Wendrowski miał mówić spokojnie, z aktorską dykcją, gestykulując rękami, które – jak pisał Piecuch – „mimo pozornej delikatności miały w sobie coś drapieżnego”. To właśnie te ręce, które kiedyś trzymały pistolet, później trzymały pędzel i dyplomatyczne dokumenty.
Jego biografia to gotowy scenariusz filmu o zdradzie, manipulacji i bezkarności. Historia człowieka, który przeszedł drogę od konspiratora do oprawcy, od podziemia do ambasady – od patriotyzmu do zdrady.
Dziękuję, że przeczytałeś /przeczytałaś artykuł do końca. Jeżeli chcesz, by powstawały na tej tego typu materiały, włącz się proszę jako Patron.
Twoje wsparcie jest bezcenne!
